piątek, 14 listopada 2014

powroty

Najpierw powrót do Ojczyzny.
We Francji rozpoczęły się wakacje jesienne, więc razem z synkiem udaliśmy się do Polski. Cudowne przyjęcie, dobre spotkania, ważne rozmowy i poczucie, że znów jest się w domu.
Zimno mnie lubi (bardzo), więc zaraz na drugi dzień po naszym przyjeździe zrobiło się 2-3 stopnie na plusie, a my w lekkich kurteczkach i butkach. Potem temperatura spadła poniżej zera- wymarzłam się okrutnie, ale nie to było ważne...
Ważny był powrót do domu i SPOTKANIA z przyjaznymi ludźmi :) z Przyjaciółmi.
Oleś szczęśliwy, bo spotkał polskich przyjaciół i bawił się dobrze, bo po polsku. Nie chcieliśmy wracać.
Tym bardziej, że okazało się, iż po naszej dwutygodniowej nieobecności, tata mojego synka wyjeżdża na kolejne 3 tygodnie na południe Francji, więc czeka nas doświadczenie samotności.

Potem powrót do Francji.
Miłe przyjęcie przez sąsiadów, rodziców dzieci z klasy Olcia, uśmiechy na nasz widok (szczególnie z czarnoskórej strony). Turek- właściciel zaprzyjaźnionego sklepu upiekł nam karkówkę na grillu i poczęstował mnie, a Olciowi dał lizaka. Dobry powrót.
Pod domem stanął samochód dla mnie, który już ułatwia mi życie, szczególnie gdy trzeba na czas zrobić zakupy, albo popędzić z praniem.

Jednak tęsknota jest silna, trzyma nas w swych szponach, zmusza do podejmowania kolejnych decyzji.
Oleś nie widzi taty już 4 tygodnie. Zatraca sens przyjazdu tutaj "przecież tutaj tez nie ma taty i do tego nic nie rozumiemy". Od dwóch tygodni wyje przy rozstaniu w przedszkolu, czepia się siatki...
Podczas zajęć też kilkakrotnie płacze. Nie chce mówić po francusku, mimo iż przed wakacjami jesiennymi mówił, zwracał się do dzieci. Teraz nie. Zatyka uszy, by nie słyszeć. Pyta, czy do szkoły może już iść do Polski.
Zostawiam go w przedszkolu i wracając sama wyję i pytam siebie, czy warto, czy jest sens, bo nie widzę żadnej poprawy, a tylko dodałam sobie i dziecku stresu i frustracji...
Ładne miejsca, mili ludzie, ale czy tu mieszka moje szczęście? Ou es Tu?

3 komentarze:

  1. Początki nigdy nie bywają łatwe, zwłaszcza kiedy nie zna się języka. Wiem coś o tym, bo sama przyjechałam do Francji bez jego znajomości a mój mąż, który wtedy jeszcze mężem nie był, po dwóch dniach od przyjazdu zostawił mnie samą na tydzień. Na szczęście jeszcze wtedy nie mieliśmy dzieci i zanim przyszło do pójścia do szkoły, chociaż ja nauczyłam się mówić. Będzie dobrze, musisz po prostu w to uwierzyć. A tata niech jak najszybciej do Was wraca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, dziękuję za wpis :)
      Tata wrócił- synek mu oznajmił, że już musi nauczyć się tego francuskiego, żeby panią madam swoją rozumieć :)

      Usuń
  2. Jak ja rozumiem każde słowo, które napisałaś. Chociaż u nas nie było łez to czasami wolałam by mój syn płakał ale jego rozpacz po przeprowadzce przyjęła inną postać. To czas jest świetnym lekarstwem i chyba tego nasze dzieci do wszystkiego potrzebują tak bardzo... Trzymam kciuki za Twojego Syna, Waszą Rodzinę i Wasze SZCZĘŚCIE, które jest wszędzie tam, gdzie jesteście Wy... Powodzenia na najbliższe dni:)

    OdpowiedzUsuń