wtorek, 2 grudnia 2014

Oczekiwania...

Swoimi pełnymi żalu łzami Olafek sprowokował mnie do tego, by oficjalnie wraz z pierwszą niedzielą Adwentu, rozpocząć czas wielkiego Czekania :)
Ale zacznijmy od tych łez...
W poprzednim tygodniu podczas zabawy, Oli zaczął bardzo żałośnie płakać. Gdy spytałam, o co chodzi, wyznał mi, że do niego na pewno nie przyjdzie Mikołaj, bo mu jest tak ciężko być grzecznym.
Ogólnie jestem przeciwniczką karania dzieci (uważam, że wystarczy poważna rozmowa o konsekwencjach takiego zachowania) i plusowania ich zachowania, ale kiedy trzeba, naginam się do nie swoich pomysłów i zasad, tak więc na lodówce zawisła wielka karta z podziałem na plusy i minusy, by mój synek sam decydował za jakie zachowanie postawi sobie plusa, a za jakie minusa. Celem właściwym jest ukazanie mu, że tych plusów jest tak dużo, że Mikołaj na pewno przyjdzie.

Skoro na poważnie się zaczęło, to zakupiliśmy również wieniec adwentowy (nie, jak wiecie, ja techniczna to owszem i jestem, ale plastyczna za grosz. Bliżej mi do naprawy samochodu niż ozdobienia tortu- no cóż? - wieńca na pewno robić nie potrafię!).
W Polsce miałam zawsze kłopot z zakupem wieńca. Kwiaciarnie warszawskie nie oferowały żadnych, a na moje prośby, by mi zrobiły, że zapłacę ile zechcą, też jakoś panie kwiaciarki były głuche. Raz znajoma mi załatwiła piękny wieniec za 100 zł - kilka lat temu, więc koszt był ogromny. Tutaj 8 euro i śliczny wieniec leży na stole na białym obrusie.
Podczas każdego posiłku zapalamy świecę (niestety wciąż sami, bo tata się szkoli na południu, na jakiejś wyspie) i raz dziennie uczymy się kolęd, bo przecież we francuskich warunkach dziecko nie osłucha się z nimi.

List do Mikołaja został już wrzucony do skrzynki, która stoi pod budynkiem merostwa - gwarantują, że Mikołaj odpowie :). Syn mój wprawdzie twierdzi, że jest prawdziwym artystą, ale wybrał jednak drogę na skróty,bo powycinał zdjęcia zabawek, które chce dostać i przykleił :) Mikołajowi narysował bałwanka w prezencie i podyktował taki list "Mikołaju, w tym roku byłem grzeczny- zapytaj mamy. Kup mi to wszystko, co przykleiłem, a ten bałwanek to dla Ciebie w prezencie"

No i oczywiście, jest też kalendarz adwentowy, a nawet dwa, bo w jednym czekoladki, a w drugim klocki lego - miłość mojego synka...
I tak te nasze oczekiwania się rozpoczęły. Radośnie, bo przy kolędach można też sobie potańczyć :)

3 komentarze:

  1. U nas też Adwent się zaczął, ale ja poszłam na łatwiznę i kupiłam kalendarze. Na swoją obronę podam, że wybrałam te najbardziej świąteczne a nie z jakimiś Hello Kitty czy Monster High. Kolędy czas zacząć, bo pani z polskiej szkoły stwierdziła, że klasa Victorii jest tak rozśpiewana, że szkoda taki potencjał zmarnować ;).

    Co do wakacji świątecznych to ja zostaję z Julką na miejscu, niestety nie mam zbyt wiele wolnego a także samochodu, bo mąż nim do Polski jedzie. Zapraszam jednak w którąś niedzielę lub poniedziałek-wtedy mam wolne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu,
      ja też kupiłam kalendarze :) zdolności plastycznych u mnie za grosz...też świąteczne :)
      Kolędy twardo ćwiczymy...
      My w święta też na miejscu, więc chętnie Cię odwiedzę z synkiem, a jeśli będziesz chciała, to też z mężem.
      W jakim wieku jest twoja Victoria?
      I może wstępnie pierwszą niedzielę po świętach zarezerwuj na nas :)

      Usuń
    2. Victoria ma siedem lat, ale ona akurat jedzie na Święta do Polski.
      Pierwsza niedziela jest idealnym termine, oczywiście zapraszam całą Waszą trójkę
      joanna.wojciechowski@yahoo.fr albo Joanna na facebooku.
      Napisz do mnie, to się wymienimy numerami telefonów :)

      Usuń