czwartek, 4 września 2014

synek....

Moja gaduła, która fascynuje się językiem polskim, bardzo prze, by zacząć mówić po francusku- każdego dnia stara się przynieść nowe słowo, bądź zwrot, Dziś "a tut alor"...
 Ranne rozstanie nie było łatwe- ledwo powstrzymane łzy i obietnica złożona łamanym głosem "mamusiu, narysuję Ci ładny obrazek"...
Po obiedzie Olcio nawet nie chciał wychodzić, bo pani miała poczytać mu bajeczkę. Poza tym bawił się z chłopcem i dwiema dziewczynkami. W co? w śmianie się ("wiesz mamusiu, że dzieci francuskie śmieją się po polsku"). Rano kilkakrotnie dopytywał, czy na pewno po południu musi wrócić, ale po południu poszedł chętnie. Dzieci były na placu zabaw. Olcio szybko wszedł, a ja zostałam poobserwować, jak się zachowuje.
I to, co zobaczyłam, poraniło mi duszę :(  Oleś pobiegł na koniec boiska-tam, gdzie nikogo nie było i biegał dookoła drzewa. Znając go wiem, że robił wyścigi - pewnie z kolegą wiatrem... Potem opowiadał mi, że przewrócił się, miał wypadek, ale nikt tego nie widział...
Ja, żeby rozładować emocje, zjechałam na rowerze całe Persan...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz