sobota, 2 sierpnia 2014

początek

To mój pierwszy w życiu BLOG :) Jeśli ktoś,kiedyś uzna, że wartościowy, niech podziękuje tym oto osobom: Ewa Cierpikowska, Patryk Wawrzyński, Zosia Sanejko, Ewelina Tomalak i Ewa Skupiewska, bo zwyczajnie namówili mnie na takie zagospodarowanie wolnego czasu :)

Otóż 25 lipca przyleciałam (być może na stałe) do Francji (Persan- Val de L'Oise), żeby ratować rodzinę. Bez języka, pozostawiając wszystkich przyjaciół i dobrą posadę dyrektora przedszkola, by mój syn i mój mąż mogli być razem. Nie żebym jakoś wcześniej sprzeciwiała się temu, ale to było bardzo skomplikowane. W kwietniu nacisnęłam męża, że musi uregulować swój status we Francji, gdzie przebywa od 3 lat (a mamy 4-letnie dziecko). Tym sposobem on uzyskał awans i zatrudnienie na warunkach francuskich, a ja podjęłam decyzję, że się przeprowadzamy...

Zostawiliśmy piękne, wyremontowane, wymarzone mieszkanie na warszawskim Bemowie, z pralką, zmywarką, lodówką i balkonem, by zamieszkać w mieszkanku bez tych wygód 35 km od Paryża.

Pierwsze 8 dni opisałam na facebooku - właściwie tylko po to, by nie odpowiadać na kilkanaście maili dziennie pytających, co tam u nas słychać :) Poszłam na łatwiznę i tam własnie pojawił się pomysł tego bloga :)
Pierwsze dni to właściwie monotematyczne zajęcia: ręczne pranie(choć dziś po raz pierwszy korzystałam z miejskiej pralni), karmienie kaczek, łabędzi i raz nutrii, obserwacje biologiczne, 30-minutowe spacery po zakupy i obserwacje świata małego miasteczka we Francji.
O, przepraszam, jeszcze wielka przygoda: bez ubezpieczenia i bez języka musiałam poradzić sobie u francuskiego dentysty z bólem zęba. Oboje łamaną angielszczyzną dogadaliśmy się na tyle, że został rozwiercony prawidłowy ząb, zrozumiałam, jak brać leki i że to ostre zapalenie bakteryjne.

Zapraszam wszystkich chętnych do czytania i dzielenia się opiniami.

2 komentarze:

  1. no widzę, więc się udało, Luiza śledzę wpisy na fejsie i teraz twój blog tak mniej więcej od tygodnia i stąd wiem ze wyjechałaś, szkoda ze nie spotkam cie już w pracy. Z drugiej strony gratuluję decyzji, czasem sama żałuję ze nie podjęłam podobnej kilka lat temu, pozdrawiam. A propos lodówki może poszperaj na forum gazetowym czy innym w Paryżu i okolicach jest zapewne sporo Polaków, może ktoś ma do oddania lodówkę zanim dorobicie się własnej, magda

    OdpowiedzUsuń